Wczoraj wracając z Lublina do Jeleniej Góry mój samochód zaczął mocno ściągac w lewo (wrażenie jak po wjechaniu w głęboką koleinę). W pewnym momencie nie dalo się już prawie utrzymać kierunku jazdy. Czasami słychać było podczas takiego ściągania stuki. W warsztacie wulkanizacyjnym sprawdzili opony i przełożyli przód na tył twierdząc, że to opony są bieżnikowane. Nie pomogło (opony to roczne Uniroyale, kupione na Oponeo jako nówki). W zawieszeniu i układzie kierowniczym nic uszkodzonego nie znaleźli.
Zaczęło mnie już tak ściągać, że ledwo dałem radę dojechać do stacji diagnostycznej. Tam też nic nie znaleźli. Facet odłączył mi wspomaganie, dzięki czemu w żółwim tempie dotarłem do domu, ale ściąganie mimo to dalej występowało (wypiął niebieską wtyczkę pod kierownicą).
Mam wrażenie, że to występuje, po czym na jakiś czas jest OK (pierwsze objawy miałem kilka tygodni temu, ale sądziłem, że to koleina, w którą wjechałem). Końcówkę trasy (70 km) przejechałem, jakby nic się nie działo. Czy ktoś z Was na jakieś sugestie, bo obawiam się, że mechanicy nie wiedzą, co to może być (prawie całe przednie zawieszenie jest nowe, zbieżność robiona tydzień temu).